RAMESWARAM CD

W Rameswaram . . .nastąpiło delikatne przegrzanie ;) osiedliśmy na ławce dworcowej, ponieważ zwiedziliśmy już miasto wzdłuż i wszerz i . . . czekaliśmy aż pomysły co tu dalej robić spłyną na nas wraz z żarem lejącym się z nieba . . . siedzieliśmy dość długo i nic . . . w zamian za to poznaliśmy duuużo ludzi . . .  co chwila dosiadali się do nas inni Hindusi . . . zwłaszcza dzieci :) odpoczynek na ławce dworcowej uważam za owocny . . . nie kupiliśmy jednak na czas biletów i okazało się, że czeka nas podróż na tzw. unregistered  ticket . . . jak do tej pory nawet tym sposobem jeździliśmy bez problemów. . . wygodnie i komfortowo . . . jednak im bardziej na wschód . . . tym bardziej oblegane są Indian Railways . . . o czym nie wiedzieliśmy . . . w efekcie, z pięcioma Hindusami jechaliśmy poskładani jak klocki lego na półkach na bagaże :)

MADURAI ...RAMESWARAM

Plan był taki, że nie ma planu. . . . gdzie oczy poniosą. . . gdzie nam się zachce . . . jednak poczytaliśmy troszkę i wiedzieliśmy w jakim kierunku zmierzamy. . . z Kaniakumari wyjechaliśmy pociągiem o 7:00 do Madurai . . .droga przepiękna. . . widoki niezapomniane, wylądowaliśmy w Madurai ok 11:00   . . . już dziś wiem, że każdą następną podróż opiszę dokładnie. . . ze szczegółami na bieżąco. . . po tym jak każdego dnia spaliśmy w innym mieście...  delikatnie zaczęły mi się wszystkie te miasta mieszać... Indie na 5 tygodni to zdecydowanie za mało !!! gdy się tam jest kompletnie traci się europejskie poczucie czasu . . .  zatem jesteśmy w Madurai . . . gwarno, tłoczno, kolorowo . . . po drodze przytrafił się nam mały, ciekawy incydent . . . może w mniejszym stopniu dotyczył nas. . . a w dużo większym innych pasażerów. . . niemniej jednak byliśmy świadkami. Przez sen usłyszałam klaskanie, obudziłam się i nagle ujrzałam postać. Był to mężczyzna, miał na sobie sari . . . włosy długie, zaplecione w koczek, obwieszony był biżuterią i mówił jak kobieta. . . do pana siedzącego tuż obok mnie. Nie miałam zielonego pojęcia o czym mówi, ale już po chwili zobaczyłam, że całkiem legalnie obmacuje jego kieszenie i bije go po twarzy . . . chyba z powodu braku pieniędzy . . . jak się domyśliłam. . . po chwili zaczął / zaczęła "obszukiwać"  innych pasażerów . . .a ja modliłam się po cichu, żeby tylko nie przyszło mu . . . (to znaczy jej) do głowy przeszukiwać moich kieszeni. . .jakie  szczęście . . . uff odszedł, odeszła . . . ktokolwiek to był . . . miał prawo się tak zachowywać. . .  nikt nie pisnął ani słówka . .  w Europie taka osoba szybko i marnie zakończyłaby swoją karierę . . . ale nie  w Indiach . . . in India . . . my friend . . . everything is possible.  . . .  :) teraz i ja  już wiem . . . nazywa się ich tu Hijra . .. CDN

KANYAKUMARI

Kupiliśmy bilet do Kanyakumari  . . tym razem jak książka pisze . . . czyli bilet z rezerwacją . . .tylko 12 godzin i byliśmy na miejscu.  Przylądek Kanyakumari jest najbardziej wysuniętym na południe miejscem w Indiach:) ciekawostka: można tu oglądać zachód i wschód słońca na jednej plaży :) niewiele jest takich miejsc na ziemi . . . a tu się da. Godzinami łaziliśmy i zwiedzaliśmy każdy kąt tego miasteczka. . . nie mogłam napatrzeć się na uliczne kramiki, gdzie powstają przydrożne . . . a tak "podniebne"  przysmaki. Pokój . . . niedrogi bardzo. . . rano o 6 okazało się, że nad oknem mamy wieeeelki głośnik, z którego niesie się poranna pieśń modlitewna w miasto. . . w caaałe miasto . . .  pamiętam ją nawet teraz, z łatwością zanucę, choć nie rozumiem słów . . . myślę, że nie zapomnę nigdy :)

Kerala ... The God's Own Country

Kerala... Hindusi mówią, że to kraina Bogów...ja  nie wątpię w to ani trochę ... Kerala jest boska bez
dwóch zdań .... Stan ten jest położony w południowo-zachodniej części Indii i sąsiaduje z Tamil Nadu oraz Karnataką...Kerala to zdecydowanie moje ulubione miejsce w Indiach...a w szczególności tak zwane Backwaters...czyli sieć kanałów, lagun i jezior...  gdzie jedynym środkiem transportu jest łódka.