poniedziałek, 4 marca 2013

dzień trzeci i czwarty ...




   Goa ... przepiękne plaże... delfiny przy brzegu ... rąbek luksusu ;) dla tych, którzy tak jak my podróżują bezdrożami ...
Na Palolem Beach dojechaliśmy miejskim z Margao, ok godzinna podróż w autobusie, który może prawie wszystko ( tak, ponieważ autobusy w Indiach to królowie szos, pędzą z zawrotną, jak na ich gabaryty i możliwości prędkością, trąbiąc na każdy pojazd, który pojawi się na drodze, wyprzedzając na zakręcie pod górę... a ...  gdyby się dało wyprzedzałyby też pewnie pod spodem ślizgiem) . Europejczyk w takim momencie marzy o tym by iść na piechotę, leżeć w łóżku, w domu najlepiej, by jeść loda na plaży, uprawiać jogging, którego nie lubi, rzucić papierosy i  by ta podróż wreszcie dobiegła końca ;p prawdą jest też,że  po kilku przejażdżkach każdy jednak jest w stanie "zaufać" kierowcy :)
Na przystanku w Palolem otoczyła nas grupka tubylców oferujących lokum. My naprawdę nie chcieliśmy iść z żadnym z nich ;) jednak Francesco wytrwał najdłużej i przystał na wszystkie nasze warunki, plus obiecał dwa drinki w cenie, śniadanie i fish curry z jego rodziną ;) Zatem stało się... mieszkaliśmy w przecudnym Palolem u Francesca w domu, za ścianą ( nawet nie do końca postawioną ;) śniadanie było na krześle przy drodze ( bo Franciszek przy drodze mieszkał ;) a drinki dał nam jeszcze zanim pokazał pokój ;) sprytna bestia;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz